czwartek, 15 kwietnia 2010

Trzy miesiace minely... - Dzien 91

...niczym chwila. Tak tak, to juz tyle czasu jestesmy w podrozy. Pamietamy pierwszy dzien jakby to bylo wczoraj. Czas leci strasznie szybko. Za nami wiele wspanialych chwil. Pisze jakby to byl juz koniec, bo coraz czesciej rozmyslamy jak to bedzie po powrocie. Choc przed nami jeszcze trzy tygodnie, to mamy poczucie, jakby cos sie konczylo. Nie jest to juz beztroskie uczucie jak na samym poczatku, gdy mielismy perspektywe kilku miesiecy. Chlodniemy kazda chwile jak tylko sie da. Kazdy promyk slonca jest na wage zlota. Kazde spojrzenie na wode jak z pocztowki. Doceniamy kazdy dzien, bo wiemy, ze juz niedlugo czeka nas duzo ciezkiej pracy. Ale jak to powiedzial nasz znajomy: "Zlapalismy podmuch", wiec wszystkie nasze dzialania beda podporzadkowane nastepnemu wyjazdowi. A gdzie to bedzie to sami jeszcze nie wiemy. Mamy tysiac pomyslow dziennie, wiec czas pokaze.
Chcialbym zaznaczyc, ze cena naszej wyprawy to nie tylko pieniadze. Cena ktora placimy to stres zwiazany z zaczynaniem wszystkiego od nowa. Cena to zostawienie wszystkiego za soba. Cena to paletanie sie przed wyjazdem przez szesc tygodni bez swojego kata po zimnej angielskiej krainie. Bylo nam wtedy ciezko, zostawic tak cale nasze dotychczasowe wygodne zycie, mielismy rozterki, czy dobrze robimy? Jak sie okazuje byla i jest to cena ktora po tysiackroc warto zaplacic.
Czlowiek jest jednak z natury zwierzeciem stadnym. Potrzebuje miec pewna przynaleznosc do miejsca i ludzi, np swoj dom lub chociaz pokoj, te sama prace, tych samych znajomych, te same schematy zachowan, dzien w dzien. To daje poczucie przynaleznosci do czegos i zwiazane z tym poczucie bezpieczenstwa.
My wyzbylismy sie tego wszystkiego na wlasne zyczenie. Rzucilismy wszystko i pojechalismy w nieznane.
Wyrzeczenie sie tego spowodowalo, ze podczas tej podrozy znalezlismy swoj dom i swoje miejsce na tym swiecie w sobie nawzajem. Obojetnie gdzie teraz pojedziemy, jestesmy razem i to jest dla nas fundamentem, mocniejszym niz zelazo i beton.
Spedzamy ze soba 24h na dobe, 7 dni w tygodniu, poswiecamy 100% czasu naszemu dziecku, rzecz normalnie nieosiagalna a dla nas teraz jest norma na ktora nigdy nie moglibysmy sobie pozwolic. Widzimy jakie postepy robi nasz syn, jak sie rozwija, to jest piekne. Wyciszyl sie bardzo. Nie jest juz taki nerwowy. Jednoczesnie jest bardziej usmiechniety. Tego wspolnie spedzonego czasu nikt nam nie zabierze.
Kazdemu zyczymy takiej przygody. Jesli ktos ma na tyle odwagi, by wyruszyc w swiat ze swoim malenstwem, polecamy. Rzecz wartosciowa i jednoczesnie bezcenna...

1 komentarz:

Szymon pisze...

Ciężko oceniać czy łatwiej samemu zdobyć się na coś takiego, czy we troje. Jednak i tak BARDZO imponują mi podróżujący z małymi dziećmi. Zobaczymy czy los i mi przyniesie potomków i czy będę miał szansę się o tym przekonać. Pozdrawiam!

Prześlij komentarz