niedziela, 25 kwietnia 2010

Sympatyczni ludzie - Dzien 101

Naczytalismy sie sporo na temat indonezyjskich autobusow, chcielibysmy pojechac razem z kurczakami i karaluchami, ale nie z takim malym dzieckiem. Wiec wykupujemy transport do Bukit Lawang, prywatny samochod nas i pewnego francuza za 60tys od osoby wiezie na miejsce. Poczulismy sie jak w Polsce, toz to nasze dziurawe drogi! Ale kierowcy juz nie nasi. Oni sa crazy! Nie dosc, ze wszyscy jezdza szybko, dodajmy do tego slalom miedzy dziurami w drodze, wyprzedzanie na trzeciego i czwartego, jazda pod prad, zjezdzanie z przeciwnego pasa w ostatniej chwili unikajac czolowego zderzenia. Droga do celu jest dosc kreta. Mozna poczuc sie jak na karuzeli. To Dorotka jest bardziej wrazliwa pod tym wzgledem, zawsze ja mdli w autobusach i na lodkach, ale dzis padlo na mnie. Zerzygalem sie konkretnie kilogramem mandarynek. Wolalbym twixem, smakuje podobno tak samo w obie strony;) Ale cytrusow mam dosc na jakis czas czas:)
To co mozemy powiedziec po zaledwie dwoch dniach spedzonych tutaj, to ze ludzie sa przemili i otwarci. Sami zaczynaja rozmowe. Przedstawiaja sie z usmiechem, pytaja sie o imie (dla nas nowosc), o kraj z ktorego jestesmy. Mowia "Witamy w Indonezji". W ich jezyku nasz kraj to Polandia, ciekawe:) A jeszcze ciekawsza jest reakcja niektorych gdy slysza, ze jestesmy z Polski, mowia "aaa wasz prezydent zginal" po czym smieja sie, hmm ciekawe podejscie do sprawy. I zadziwiajaco duzo ludzi mowi bardzo dobrze po angielsku. Wszyscy sa rozspiewani, graja na gitarze. Sa usmiechnieci. Sa aktywni. Na przyklad mezczyzni tajowie i wietnamczycy glownie siedza w cieniu albo "leza jak wydymane k..." (Kto wie skad to cytat?:) A kobiety wykonuja wiekszosc prac. Tutaj faceci splywaja na wielkich oponach w dol rwacej rzeki, graja w pilke w pelnym sloncu - odmiana siatkowki, tylko ze mala lekka bambusowa pilke kopie sie nogami i odbija glowa.
Jesli chodzi o kobiety to zawsze widzielismy obraz muzulmanki z chusta na glowie jako kobiety powaznej, stonowanej. A tutaj? Usmiechniete, wesole, wyluzowane.
Stan majatkowy wielu ludzi tutaj jest podobny do tego z Wietnamu, lecz mentalnosc calkowicie inna. Wiec nie mozna powiedziec, ze to bieda generuje agresje. W Wietnamie (pisze tylko o polnocy, bo tam bylismy) wszyscy sa spieci, nerwowi, agresywni w swoim najaraniu na kase, sa tacy "ready to go". Warcza na siebie nawzajem.
Tutaj usmiechaja sie do siebie nawzajem.
Jak narazie w naszym prywatnym notowaniu Tajlandia jest na pierwszym miejscu, ale Indonezja po dwoch dniach juz na drugim, reszta gdzies dalej.

Ze slownika podroznika:
"Tirimakasi" - dziekuje. Odpowiada sie: "sama sama" - prosze bardzo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz