poniedziałek, 19 kwietnia 2010

"Maniek, to polacy?" - Dzien 95

Zagadnela mnie Dorotka na plazy kilka dni temu slyszac nieopodal trojke innych bialasow. Jak sie okazalo, tak, rodacy. Dorotka sie ucieszyla, bo mogla pogadac po polsku z kims innym niz ja. Ja tez, ale mniej bo mam troche nature samotnika i spedzam doskonale czas w swoim wlasnym towarzystwie (i te glosy w glowie - niekonczace sie dyskusje filozoficzne haha). No wiec tak poznalismy Wiesie, Honie i Tomka. Milo spedzilismy czas na plazy gadajac o dupie maryni. Dla nas po trzech miesiacach podrozowania fajnie tak gebe do kogos innego otworzyc. Dla kogos kto jedzie na dwa tygodnie na wakacje taka potrzeba w ogole nie istnieje, wrecz przeciwnie. Ma sie ochote miec swoje wakacje dla siebie samego. Swoj wlasny odpoczynek po ciezkiej pracy. To tez rozumiemy. Przerobilismy to:)
...
Pewne przemyslenie mam rowniez: Azja na poczatku szokuje swoja innoscia od Zachodu, potrzeba troche czasu aby przywyknac i zmienic swoje postrzeganie swiata. Dopasowac sie do tego specyficznego, wolniejszego zreszta, rytmu. I zaakceptowac ten stan, w innym przypadku spedzanie wakacji w Azji moze byc dosc meczace. My coraz bardziej poddajemy sie tej atmosferze, ktora ciezko mi laikowi ubrac w slowa, coraz bardziej ja rozumiemy i zaczynamy wyczuwac. Kto byl w Azji troche dluzej ten doskonale mnie zrozumie. Moze to wlasnie nazywa sie "Zaczarowanie Orientem"?

2 komentarze:

Galford pisze...

Też bym z chęcią zwolnił tempa gdzieś na jakiejś plaży ;)

Honia pisze...

a my już w burej Polsce...i grad na lotniksu i przymrozek poranny i depresja poprzyjazdowa i nawet samochód posatnowił sam się popsuć podczas naszej nieobecności, żeby uprzykrzyć nam oswajanie się z rzeczywistością...nie możemy oglądać zdjęć, bo rodzą się pomysły, żeby wracać natychmiast, już, na zawsze...My w Azji byliśmy krótko, ale zdecydowanie pozwoliło nam to przekonać się jak bardzo czyni ludzi szczęśliwszymi zwyczajne "po-co-się-spieszyć-gdziekolwiek-z-czymkolwiek".

Prześlij komentarz