środa, 28 kwietnia 2010

Zimno w tropikach - Dzien 104

To jest wlasnie dla nas fenomen. Zawsze nam sie wydawalo, ze jak sa tropiki to musi byc cieplo. Tu, w gorach jesli swieci slonce, to jest upal, jak sa chmury i pada deszcz to jest przenikliwie zimno. Przeczytanie zadnego przewodnika nie da tej wiedzy. Moga lac sie z ciebie ciurkiem krople potu a za chwile trzeba zalozyc ciepla bluze i dlugie spodnie. Zadziwiajace.
Male miasteczko Berastagi znajduje sie 1300m nad poziomem morza. Dzis schowane w chmurach. Po trzech miesiacach zaru z nieba (oprocz polnocy Wietnamu, tfu...) jest tu dla nas przepysznie chlodno i swiezo. Musielismy zalozyc polary, wow! Potrzebowalismy takiej ochlody:)
Dlaczego zawsze trafiamy na kierowce z ambicjami Kubicy? Zwykle autobus z Medan do Berastagi jedzie okolo 2h30min, nasz jechal 1h45min. Palac jednego papierosa za drugim wyprzedzal cale kolumny ciezarowek, w deszczu i na zakretach, czad:) Dodajmy do tego dudniaca muzyke i innych wspolpasazerow, rowniez palacych. Nie moglbym jezdzic tu na motorze. Narobilbym w gacie widzac jadacego na mnie szajbusa i zjezdzajacego na swoj pas w ostatniej chwili.
Po przyjezdzie jemy po talerzu goracego, parujacego tlustego rosolu z makaronem i kulkami miesnymi w barze razem z miejscowymi.
Standardowo Maksio robi furore:)
Standardowo szukamy noclegu.
Niestandardowo robimy Synkowi naszemu goraca herbate.
Goracy prysznic i spaciulki;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz