piątek, 23 kwietnia 2010

Czarna perla - Dzien 99

-Przepraszam madame - zwrocil sie do Dorotki mily pan - W jakim miesiacu sie pani urodzila?
-W kwietniu - odrzekla niepewnie ma konkubina
-Tak wiec pasuje do pani diament - rzekl ow pan
...
Wstalismy ciut lewa noga. Hotel ma klimat, ale co z tego jak w nocy strasznie glosno jest. Tluczenie garnkami, korzystanie z toalety, rozmowy slychac zza cienkich scian i chrobotania jakies. Co chwila tup tup tup albo inne atrakcje. Wiec smiesznie jest.
Jutro wylot do miejsca x:) i w zwiazku z tym musimy jakos zagospodarowac dzisiejszy dzien. Jedzac sniadanko i popijajac poranna kawe patrzymy na mape Phuket i myslimy co by tu zrobic. Na plaze jechac bez sensu, bo przeciez ostatni miesiac robilismy wielkie nic na plazy wlasnie. Wpadamy na pomysl, ze blisko z Phuket Town (gdzie wlasnie jestesmy) jest do zoo. Nie jestesmy wielkimi fanami zwierzat w klatkach, ale przynajmniej dzieciak popatrzy sobie na slonie i inne malpy a czas jakos zleci. Kierujemy swoje kroki w strone dworca autobusowego. Pytamy o transport do zoo, autobus tam zaden nie jedzie, ale stala sie rzecz ciekawa. Zostalismy natychmiast obskoczeni przez kierowcow tuk tukow i taksowkarzy. Od razu wydalo nam sie to podejrzane, dlaczego za tak niska cena (100B) kazdy chce nas tam zawiezc. Napalili sie kolesie. Pewnie chca nas wywiezc do sklepu z garniturami i maja z tego kupony na benzyne. My juz widzielismy rozne zachowania i wiemy mniej wiecej co z czym sie je. To akurat wydalo nam sie podejrzane. Wiec dziekujemy grzecznie acz stanowczo. Mowimy, ze idziemy do sklepu i odchodzimy. Na to oni biegna za nami "zawioze was do sklepu a potem do zoo, za te sama cene". Nieee. Mamy dosc. My mamy czas, my na spokojnie i bez nerwow.
Po pol godzinie spacerku przed siebie w kierunku trasy wylotowej i konsumowaniu arbuza, melona i papaya (nasz ulubiony zestaw:) dochodzimy do wniosku, ze jednak nie bedziemy lapac stopa tylko tuk tuka. Pierwszy lepszy zaspiewal sobie 400B czym doprowadzil nas do smiechu. Powiedzielismy, ze 100, koles szybko sie zgodzil a my wsiedlismy czujac, ze po drodze bedzie jakas niespodzianka.
I nie pomylilismy sie. Po kilku minutach jazdy facet zatrzymuje sie i pyta czy moze nas zawiezc w jedno miejsce, mamy wejsc i poogladac, nic nie musimy kupowac. A on ma z tego pieniadze. Przynajmniej szczery jest. Ok, co nam szkodzi. Mamy czas. Podwozi nas wiec do wielkiego gmachu. Wchodzimy nie majac pojecia co jest w srodku. Oczom naszym ukazuja sie elegancko wystrojone ogromne pomieszczenie, tysiace perel w naszyjnikach, kolczykach, pierscionkach. Diamenty, szafiry, rubiny, szmaragdy i wiele innych. Az w glowie sie kreci od tego wszystkiego. Nie jestem wielbicielem bizuterii ale to zrobilo na mnie wrazenie. Tu wlasnie dowiadujemy sie, ze kazdy miesiac ma swoj odpowiednik w kamieniu szlachetnym. Dorotki kwiecien to diament, a moj luty to skromny ametyst... Hmm... Szukam czarnych perel, sa! Ale nie... Poczekam z takim zakupem do nastepnej wyprawy. Mi marzy sie taka jedna czarna perla zawieszona na rzemyku na szyji, wyglada to dosc oryginalnie. Widzialem w tv, ze takie cos nosza surferzy i polawiacze perel na pacyfiku.
Zabieramy sie z tego przepychu. Nie stac nas;) Kierowca tuk tuka czeka na nas na parkingu. Bez przystankow juz dojezdzamy do zoo. Nie polecamy tego miejsca. Male to, obskurne i zardzewiale. Trzy slonie na krzyz, tygrys, sporo ptakow i kilka malp z choroba sieroca. Co chwila mozna zrobic sobie fotke z papuga, wezem, orangutanem albo nacpanym tygrysem. Kupilismy kisc bananow, zeby Maksio nakarmil slonia, dal mamie. Mama dala slonikowi jesc. Tata zrobil zdjecie. Maksio powiedzial "niee" po czym sam skonsumowal jednego banana. Jak juz wczesniej przypuszczalismy. Slonik fajny ale sztuczny albo na obrazku.
Maksio ucial sobie drzemke w wozku a ja dokonalem odkrycia na palmtopie - jest darmowe wifi! Szybko wiec rozlozylem sie ze sprzetem robiac sobie calkiem wygodna kafejke internetowa. Kazalem sobie przyniesc frytki oraz sprite, a co:)
Dorotka w tym czasie biega z aparatem po zoo i strzela fotki. Co chwila przybiega z placzem:
-Maniek! - chlip chlip - jakie te malpki sa biedne!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz