poniedziałek, 8 marca 2010

Motorem w gory - Dzien 52

Niedaleko stad bo 20km, co tydzien w sobote odbywa sie targ. My chcemy tam pojechac, oczywiscie nie jest to latwe. Nie ma organizowanych wycieczek (sa za to z Sapy). Pytamy sie w miejscach, gdzie sa tablice reklamujace wycieczki. Jednak nikt nie mowi po angielsku, pokazujemy wiec palcem, dalej nikt nie wie o co chodzi. Jakos udaje nam sie wynajac motor na 12 godzin. Nie ma skuterow z automatyczna skrzynia biegow, sa tylko normalne. No wiec dla mnie wyzwanie. Pierwszy raz w zyciu wsiadam na taka maszyne, mocniejszy silnik niz poprzednio. 10 minut na placu sam obczajalem jak sie jezdzi takim motorem. Tu biegi, tam gaz i hamulec. No problem:) I w droge po gorskiej krainie:) Godzine zajelo nam dotarcie na miejsce. Kreta droga ostro pod gore prowadzaca zboczem nad przepascia. Targ ten jest swoista wymiana handlowa, plemiona mieszkajace wysoko w gorach schodza aby sprzedac swoje produkty, nosza przepiekne kolorowe stroje. Z drugiej strony, czyli z nizin przybywaja miejscowi oraz turysci. Rzecz niesamowita i warta zobaczenia. Naprawde bylo super:)
Wracamy o 12.20 do Bac Ha, zatrzymujemy sie na placu na ktorym uczylem sie jezdzic a tam juz czeka facet co nam wypozyczyl motor, caly sie juz trzesie z nerwow i probuje wydrzec mi kluczyki. My nie wiemy o co chodzi. Po ostrej wymianie zdan zrozumielismy, ze 12h znaczylo nie 12 godzin, tylko "motor do poludnia od 8 do 12". 150tys Dongow za cztery godziny. To drozej niz w Tajlandii za cala dobe... Super.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz