czwartek, 4 marca 2010

Jestem milionerem;) - Dzien 48

Zaledwie poltorej godziny lotu z Bangkoku do Hanoi i znalezlismy sie w innym swiecie. Przylot do Wietnamu to niezbyt dobre okreslenie. Odpowiednim chyba bedzie: "Uderzenie nas przez Wietnam". Tu wszystko jest inne, ciezko mi to, laikowi, ubrac w odpowiednie slowa.
Po pierwsze temperatura, 34st w Bangkoku i ostre slonce a tutaj okolo 22st, czyli tylko lekko cieplo i niebo caly czas pokryte rownomierna warstwa siwych chmur.
Po drugie budownictwo. Ze wzgledu na unikanie placenia podatku od dlugosci zajmowania drogi, budynki sa tu smiesznie waskie, maja na szerokosc moze z trzy metry. Efektem tego jest niesamowite upakowanie domow i sklepow na jednej ulicy. Albo samotnie stojace bardzo waskie domy. Nie ma tez strzelistych wiezowcow, gdyz niegdys zaden dom nie mogl byc wyzszy od palacu krolewskiego. Budynki wobec tego maja okolo czterech, pieciu pieter.
Wymienilem sto funtow w kantorze, dostalem 2.821.173 Dongi. Jestesmy wiec milionerami! To znaczy ja, bo to ja trzymam kase w kieszeni;)
Mieszkamy teraz w hotelu Kangoroo w czesci miasta zwanej Old Quarter. Wszedzie dookola zgielk, halas. Tysiace motorkow na waskich ulicach. Oni uzywaja klaksonu tak czesto jak ja oddycham. W Tajlandii w Songkhla myslelismy, ze potrafimy przechodzic przez ulice i ze czasem nawet pojezdzic motorkiem mozna. A tutaj? Istne szalenstwo. Jednym slowem moge opisac kierowcow. Oni wszyscy sa CRAZY!!! Przekraczanie jezdni to nie lada wyzwanie, poziom adrenaliny natychmiast gwaltownie wzrasta.
Idziemy wczesnie spac, poprzedniej nocy w Bangkoku siedzielismy do pozna nad filmikiem no i wyjazd na lotnisko o 4 rano, w zwiazku z czym spalismy tylko godzine.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz