czwartek, 11 lutego 2010

Incognito - Dzien 28

Bo tak sie wlasnie czujemy popylajac na naszej Hondzie. W koncu niezauwazani, nikt do nas nie macha. Zawsze bylismy dosc charakterystyczni, trzy maszerujace bialasy z wozkiem w kraju, gdzie kazdy zamiast chodzic jezdzi na skuterze/motorze a chodniki (jesli takowe wystepuja) porosniete sa trawa. Robilismy dziennie pieszo ok 10-15km, np do samej tylko plazy szlismy prawie godzine. A teraz? Postanowilismy tak jak miejscowi wszedzie docierac na dwoch kolkach. Roznica jest kolosalna. Wiatr we wlosach i muchy w zebach. Usmiechy nie schodza nam z twarzy. Wszedzie teraz sobie podjezdzamy, normalnie jak paniska jakies. Tego nam brakowalo:) Maksio ciagle wystawia raczki jak na motor i robi "brum brum!"
Zwiedzilismy dokladniej miasto, bardziej cieszac sie z faktu jazdy (i niechodzenia) niz z bycia gdzies indziej. Mamy juz mapy okolicy, wiec jutro ruszamy na podboj naszym rumakiem.
Moze slow kilka o ruchu ulicznym w Tajlandii, gdyz jest to sprawa ogromnie ciekawa i fascynujaca.

Przechodzenie przez ulice
Nie licz na to, ze jakis samochod czy motor zatrzyma sie, bo ty stoisz na poboczu i chcesz przejsc. Tak mozna czekac wieki. Nalezy po prostu z lekka rozejrzec sie, wyczuc odpowiedni moment i wniknac pomiedzy pojazdy w sposob plynny. Pod zadnym pozorem nie mozna sie zatrzymac na srodku ani cofnac. Idziemy krokiem powolnym acz stanowczym i nieprzerwanym. Zblizajace sie pojazdy widza ze nadchodzisz i omina cie plynnym ruchem. Nam juz ta sztuka wychodzi coraz lepiej. Na duzym skrzyzowaniu sa swiatla, ale nie dla pieszych, wiec przechodzac trzeba wiedziec, ktory pas samochodow i motorow stoi, ktory jedzie a ktory zaraz ruszy. Pieszy jest tu totalnie ignorowany a chodniki w pojeciu europejskim prawie nie istnieja. Ogromna wiekszosc ludzi przemieszcza sie na skuterach.

Jazda na skuterze
Znaki drogowe sa generalnie tylko sugestia. Najlepiej porownac to co sie dzieje na drodze do organizmu, wszystko jest zgrane, dopasowane i plynne, choc na pierwszy rzut oka wyglada to chaotycznie. Wszyscy na drodze wspolgraja ze soba. Istotna sprawa jest klakson, uzywany co chwila, choc tego jeszcze do konca nie rozszyfrowalem. Tak samo jak z przechodzeniem przez ulice, trzeba zdac sie na instynkt i "dac sie poniesc fali".
Nie ma to nic wspolnego z agresja w Polsce, gdzie kazdy sie pcha do przodu i zajezdza droge, czy z do bolu uprzejma jazda w Anglii. Tu jest inaczej.
Oczywiscie nasze skromne obserwacje sa oparte na dwoch miastach, Songkhla i Hat Yai. Jak jest gdzie indziej, zobaczymy:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz