sobota, 9 stycznia 2010

Wielkiej Wyprawy - Poczatek

Jestesmy szurnieci, urwani z choinki czy takie tam... Dlaczego?
Postanowilismy pojechac w Swiat, a dokladnie do Azji Poludniowo-Wschodniej. Zaczarowani orientem po krotkim pobycie w Tajlandii chcemy tam powrocic, tym razem na dluzej, pol roku, moze rok, ale ktoz to moze wiedziec?:) We wstepnym planie jest Malezja, Singapur, Tajlandia, Wietnam, Indonezja. Checi mamy ogromne, doswiadczenie bliskie zeru, wiec bedzie ciekawie.
W wyniku splotu roznych wydarzen doszlismy do wniosku, ze nic nas nie trzyma w jednym miejscu, ze dom nie nasz, tylko wynajmowany, samochod mozna sprzedac itp itd. Praca delikatnie mowiac jest malo satysfakcjonujaca, po powrocie mozna znalezc taka sama albo lepsza.
Wszelakie dobra materialne daja zludne tylko poczucie bezpieczenstwa. Tak naprawde to co mamy to siebie nawzajem, czyli nasza trzy-osobowa rodzinke:) Filozoficznie rzecz biorac sklaniamy sie chyba bardziej ku "byc" niz "miec".
Nie zamierzam nazywac nas szumnie i dumnie podroznikami, bo ciency jestesmy jak dupa weza. Nie wstydzimy sie przyznac, ze lubimy wygrzewac sie na plazy, co dla niektorych moze byc ujma. Robimy to co lubimy:) Tacy z nas turysci, co to postanowili jechac przed siebie, zrobic cos wiecej, zobaczyc troche swiata, zejsc z utartych sciezek, bez biur podrozy, a ograniczeniem bedzie jedynie wyobraznia, wizy i kasa;)
Wrocimy to zaczniemy od zera. Nic nie tracimy, a jestem przekonany, ze mozemy duzo zyskac. Takie to proste;)
Jesli chodzi o finanse, to po pierwsze i najwazniejsze nikt nam pieniedzy na wyjazd nie dal, nie wygralismy tez w lotto. To jest kasa, ktora odkladalismy przez wiele miesiecy. Bylo wiele wyrzeczen. Praca czesto po siedem dni w tygodniu.
Za bilety w jedna strone linii AirAsia z Londynu do Kuala Lumpur zaplacilismy £600. Nasz dzienny zakladany budzet to £30. Oczywiscie bedziemy sie starali wydawac mozliwie najmniej, zalezy to od miejsca pobytu. Np. Singapur jest dosc drogi, wiec zbyt dlugo tam nie zabawimy, ale Indonezja jest wzglednie tania. Tak naprawde to na miejscu zobaczymy ile, kiedy i na co bedziemy wydawac.
Kiedys, kilka lat temu myslelismy, zeby wyjechac w taka podroz, w ogole w tropiki, to trzeba miec wor pieniedzy, wygrac w lotto, no bo jak inaczej?! Ale skoro my, zwykli prosci ludzie mozemy, to przeciez kazdy moze.
Znajomi pytaja sie nas, czy nie boimy pojechac sie z dzieckiem, kiwaja glowa z dezaprobata. Slyszymy: "Nienormalni! Inni! Dziwni! Po co na tak dlugo? Co wy tam bedziecie robic? Za co? Nie lepiej kupic nowy samochod?" "I jeszcze dziecko ze soba taszcza" "Biedne dziecko".....
Jesli ktos sie "umeczy", to bedziemy to my rodzice, choc przypuszczam, ze nie bardziej niz w domu. Maksio jest dzieckiem bardzo absorbujacym, uwielbia wszedzie sie wspinac, nie usiedzi na tylku ani minuty. Odkac nauczyl sie chodzic, a raczej biegac, ciezko go zlapac. Jak maly krasnoludek zapierdziela wszedzie swoimi sciezkami. Musimy miec wiec oczy dookola glowy gdziekolwiek jestesmy. Mysle, ze w podrozy bedzie mial wiecej miejsca do szalenstwa i upustu swojej energii niz w domu czy w parku miejskim.
Obawy sa, przeciez jako rodzice czujemy sie odpowiedzialni za nasze dziecko, ale wszystko jest w granicach rozsadku. Nasz wyjazd jest dostosowany do Maksia i w sumie to on wyznacza miejsca, ktore odwiedzimy, a ktore nie. Planujac trase bierzemy pod uwage min. zagrozenie malaria, nie jedziemy w pewne rejony. Odpuszczamy sobie np: Angkor Wat, Zatoke Ha Long, warany na wyspie Rinca, delte Mekongu. Nic za wszelka cene, nie bedziemy sie napinac:)
Z temperamentem naszego syna bedzie pewnie ciezko z transportem wodnym - tratwy, katamarany itp. W gre prawdopodobnie wchodzi speedboat albo nocny autobus, zobaczy sie:)
Jesli okaze sie, ze przemieszczanie sie jest problemem, zawsze mozemy zaszyc sie na miesiac lub dwa na jakiejs rajskiej wyspie, a co:)

Przygoda zaczyna sie w malej wiosce niepodal Manchesteru, gdzie aktualnie mieszkamy - zaczynamy swa podroz. Rano 14 stycznia 2010 roku wsiadamy w pociag i jedziemy do Londynu. Stamtad linia AirAsia lecimy do Kuala Lumpur... a co dalej? Zapraszamy do lektury bloga, mamy ambicje opisywac kazdy dzien. Zobaczymy co z tego wyjdzie:)

5 komentarzy:

wredna_ruda (polowica Jarkowa) pisze...

"Biedne dziecko" ;D
Super pomysl! Gratuluje odwagi i determinacji w realizacji marzen. Bede wyczekiwac kazdej nowej notki.
Bon Voyage!!!

Anonimowy pisze...

Bawcie sie dobrze! Azja jest wspaniala!!!

Aspazja pisze...

Jak będzie dużo komentarzy, to będziecie się czuć bardziej zmobilizowani do dotrzymania obietnicy regularnego pisania? ;-)
Przetrzyjcie szlaki! Ruszymy waszymi śladami, ale za czas jakiś bo teraz jestem w 5 m-cu ciąży...
POWODZENIA!
-Aspazja

Ola pisze...

Brzmi intrygująco FASCYNUJĄCO nietuzinkowo... Zapowiada Wam się SUPER przygoda!
Życzę Wam spokojnego lotu, a potem chłońcie każdą chwilę, każde miejsce bo takie historie dzieją się tylko raz! róbcie dużo zdjęć i spisujcie swoje podróże, myśli i przeżycia :)
Mocno Wam Kibicuję :)

marek pisze...

Do Magdy, ciekawi mnie jak nas znalazlas?:) Pozdrawiamy i zyczymy powodzenia w Argentynie (tam nas jeszcze nie bylo:)

Prześlij komentarz