środa, 27 stycznia 2010

Na szlaku - Dzien 14

W nocy do snu kolysal nas deszcz...
Z samego rana, zaraz po sniadaniu ruszylismy przed siebie. Maksiu siedzial w nosidle u mnie na plecach. Szybko doszlismy betonowa alejka do Robinson Waterfall (wodospad Robinsona). Malo imponujace - troche wody spadalo z gory. Stwierdzilismy, ze dla nas to za malo, wiec nie myslac duzo poszlismy dalej szlakiem. Pamietacie jak pisalem o dzungli? Otoz szybko okazalo sie, ze musielismy isc bardzo waska sciezka, posrod ogromnych paproci, bylo slisko, stromo i bardzo goraca. Na swojej drodze napotykalismy co chwila poprzewracane drzewa, ktore uniemozliwialy nam przejscie, trzeba bylo sie pod nimi czolgac. Upapralismy sie blotem. Podczas gdy ja robilem dziwne wigibasy stresujac sie, skaczac nad kamieniami i przechodzac pod konarami Maks smial sie w najlepsze. Byla to przeprawa przez dzungle. Wszedzie dookola bujna roslinnosc, soczysta zielen. Co chwila cos ocieralo sie o nogi, a rekoma trzeba bylo odgarniac wielkie krzaki, zeby mozna bylo dalej isc. Zewszad dobiegaly dziwne odglosy, nam totalnie nieznane, jakies stukoty, szelesty, spiewy ptakow oraz szum splywajacych strumieni. Lecz gdy przystanelismy na chwile i wsluchalismy sie - czysta harmonia:)
Ogolnie bylo bardzo glosno, zupelne przeciwienstwo polskiego lasu, gdzie drzewa delikatnie szumia i echo niesie sie hen hen. Tutaj oddalilem sie o okolo 15 metrow od Dorotki, krzyknalem za nia, a ona nic nie slyszala.
W przewodnikach i na mapach nazywane jest to "Jungle Walk No.9" W miasteczku jest bardzo duzo turystow, jednak na tym szlaku spotkalismy tylko dwie angielki i pare niemcow.
Bardzo rozpowszechnione jest kupowanie calego pakietu wycieczkowego, ktorego koszt wynosi od 50 do 100RM - transport, wyzywienie itp. Nasza kosztowala tylko ruszenie tylka z miejsca. No dobra, w droge powrotna wzielismy taryfe na spolke z poznanymi na trasie niemcami, poniewaz dziecko zrobilo sie glodne a autobus dlugo nie przyjezdzal. Za taksowke zaplacilismy po 10.
Bardzo wykanczajacy dzien, cztery godziny lazenia po dzungli robi swoje. Jestesmy pozytywnie zmeczeni. Padamy juz na twarz, dobranoc:)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

kurcze fajne nowinki :)
Dorotka unikaj nowosci :)szkoda czasu na drapanko :)
pozdrawiamy z Laurka Was i Maksa

Prześlij komentarz