niedziela, 17 stycznia 2010

Mala garsc faktow - Dzien 4

Siedzimy w parku, ktory znajduje sie zaraz za dwoma wiezami. Maksio biega sobie po alejkach. Jest mila i ciepla noc. Dzis przysnelo nam sie do 2 po poludniu, zegar biologiczny pomimo naszych staran ciezko jednak oszukac, wiec nic konstruktywnego nie zdzialalismy. Ale nic straconego, bo jeszcze tu wrocimy.
Spedzilismy tu co prawda niewiele czasu, ale pokusze sie o male podsumowanie. W Kuala Lumpur wszystko jest drogie. Dobrze, ze stad wyjezdzamy, bo nasz budzet tego nie wytrzyma;)
Przykladowe ceny (1GBP=5.35RM)
-autobus z lotniska do miasta - 8RM
-jeden nocleg w hostelu Red Dragon - 45RM
-zestaw w mcdonalds - 11RM
-jeden malutki szaszlyk na ulicy - 3.50RM
-kurczak z ryzem i puszka coli na ulicy- 6RM
-porcja Nasi Goreng - 5RM
-bilet na metro za jedna stacje - 1RM, za dwie 1.30RM, za trzy 1.60RM itd
-piwo Tiger - 13RM
-butelka wody - 2.50RM
-pieluszki 19szt - 13RM
-mleko 500ml - 3.20RM
-kilogram winogron - od 7 do 16RM
-trzy banany - 2RM
-paczka fajek - 7RM

Wiadomosc dla rodzicow wybierajacych sie do tego miasta z takim malym brzdacem - wozek, lekka spacerowka to podstawa. Choc krawezniki sa dosyc wysokie po chodnikach jezdzi sie gladko.
Brak sloiczkow, dla nas teraz to maly problem. Chociaz Maksio naprawde ladnie je, musimy starac sie zeby zjadl odpowiednia ilosc. Kaszek za to do wyboru do koloru.
Z naszych skromnych obserwacji: panuje tu spore pomieszanie kulturowe i wszyscy potrafia ze soba wpolgrac.
Centrum, pelne okazalych drapaczy chmur, cudownie oswietlonych noca, jest niczym z obrazka. Wszedzie czysto, poukladane jak w pudeleczku. Chodniki, drzewa, fontanny - czyli park za Petronas Towers jawi sie niczym idealna makieta stworzona przez zdolnego architekta. Bardzo dobrym rozwiazaniem sa podwojne drzwi na stacji metra, na tory nikt nie wejdzie poki nie wjedzie pociag, wtedy otwieraja sie drzwi. Cos jak winda tyle ze w poziomie. Dzieki temu jest do bolu bezpiecznie, Maks mogl biegac sam po peronie.
Zla wiadomosc dla samobojcow - nie da sie wpasc pod pociag.
Pare slow o Chinatown. Nasz rodzimy sanepid mialby tu troche pracy, ale nam czyscioszkom to nie przeszkadza. Tu wlasnie znalezlismy nocleg, nie jest to trudne zadanie, bo guesthousow, hosteli i hoteli jest tu bardzo duzo, wiec kazdy moze znalezc standard dla siebie. Blisko takze do dworca autobusowego, do metra, do Little India oraz jest tu duzo zarcia pod kazda postacia (dlaczego nigdzie nie widzialem biegajacego szczura?!)

Dziekujemy wszystkim za mile komentarze, czytamy je po kilka razy. Fajnie wiedziec, ze jednak ktos do nas zaglada. Niestety z palmtopa nie moge odpisywac. Jak tylko bede mial dostep do komputera nadrobie zaleglosci.

Jutro w poludnie mamy wylot na wyspe Langkawi.
Ogolnie jest zajebiscie.

3 komentarze:

Iza pisze...

Ahh... szkoda ze becikowe takie male daja, tak by chociaz było na jeden bilet do .... :)

wredna_ruda (Baba Jarka) pisze...

Fajnie poczytac takie sloneczne relacje, gdy za oknem plucha. Dzieki!
Zagapilam sie rtoche i przeoczylam wasz start, ale teraz to juz na pewno bede tu codziennie.
Szerokiej drogi!

robert pisze...

fajne foty
Pozdrawiamy

Prześlij komentarz