wtorek, 19 stycznia 2010

Czasem nie jest kolorowo - Dzien 6

Niby nic takiego sie nie stalo, ale jednak...
Na wczorajszy wybor noclegu zdecydowalismy sie kierowani wzgledami ekonomicznymi, czyli po prostu skusila nas cena 40RM za noc. Jednak w nocy po lozku zaczely biegac ogromne karaluchy, Dorotka plakala a Maksio wtorowal jej na rekach. Ja natomiast czynilem mord za pomoca sandala. Dodajmy do tego przemykajace chylkiem po podlodze jaszczurki...
Jak rano oddawalismy klucz wlascicielka zaczela drzec ryja, ze powiedzielismy, ze bedziemy piec dni i mamy jej dac 4 ringity. Wywiazala sie dyskusja. Ja gadalem o karaluchach i innych robalach a ona dalej swoje. Polozylem klucz na stole i poszlismy przed siebie. Szybko znalezlismy inne zakwaterowanie. Mamy teraz elegancki pokoj, tv, klima, lodowka, bajeczne polozenie bo tylko 5 metrow od plazy. Cena tez fajna - 100RM.
Teraz spacerujemy po plazy ogladajac zachod slonca. Maksio biega na golasa po bialym piaseczku wrzucajac muszelki i kamyki do wody piszczac przy tym z radosci.
......
No i jestem teraz w tej kafejce, upload jednego zdjecia 300kB trwal juz ponad 10 min, dlatego przyjde tu jutro jak bedzie pusto w dzien, powinno byc lepiej, nic nie bede pisal tylko zamieszcze te fotki. Przepraszam, ale dzis sie nie udalo...

2 komentarze:

Mama Marka pisze...

Uff, obrzydliwe robale. Ale wszystko dobre co się dobrze kończy.Marku, opisz więcej jak to wszystko wokół wygląda. Jak temp wody, powietrza itp. a przede wszystkim więcej o Maksiu. I oczywiście niecierpliwie czekamy na foto. Buziaki

Anonimowy pisze...

och jaki ''dzielny''Maniek ,heh:) Matyna

Prześlij komentarz