wtorek, 1 stycznia 2013

Pierwsze przemyślenia - dzień 20

Tak, mogę to napisać. Dopiero teraz zaczynamy czuć, że podróżujemy. Musiało upłynąć te 20 dni. Znaleźliśmy swoje tempo, a może inaczej, dopiero je znajdujemy. Gdybym po dwóch tygodniach wrócił do domu z Indii, mój obraz tego kraju z pewnością byłby bardzo negatywny. Dlaczego? Otaczający syf, smród, chaos i ogólny brak ładu i składu. Poziom higieny często pozostawia wiele do życzenia, wszędobylskie zwierzaki (krowy, kozy, psy itp) łażą gdzie chcą i srają pod siebie, ludziom pod nogi. Przez to, że hindusów jest DUŻO granica prywatności jest daleko przesunięta. Na przykład w kolejce stoją jeden za drugim, prawie przytuleni, pchają się, obejmują. Nasze europejskie przyzwyczajenia - trzymaj dystans - są tutaj abstrakcją.
Do tego zainteresowanie naszymi dziećmi, ciągłe głaskanie, klepanie i szczypanie policzków - szczególnie Gabrysia. Ciągle chcą robić zdjęcia naszym dzieciom i brać je na siłę na ręce. Co z tego, że maluch wykręca się i nie chce... Ja wiem, że oni to robią z czułością, chcą być mili, ale musiałem powiedzieć stanowczo dość. Teraz już na takie rzeczy nie pozwalam, kategorycznie.
I jeszcze jedno, cały czas byliśmy zmęczeni, nawet trochę rozdrażnieni. Ciągle nie wiedzieliśmy, co jest nie tak. Teraz wiemy. Hałas. Nieustanny, natarczywy, wwiercający się do głowy nawet we śnie. Na przykład obsługa hotelowa ma sobie za nic to, że jest druga w nocy. Drą się na całe gardło, jeden przy recepcji a drugi na trzecim piętrze. Normalnie wyjść i takich udusić. Własnoręcznie.
Ale powoli przyzwyczajamy się do tej kakofonii:)
Żarcie dopiero testujemy. Staramy się smakować wszystko, lecz według nas jest źle przyrządzone (pół surowe mięso) i często za ostre. Ale powoli uczymy się co i gdzie jeść. Gabryś jest jak odkurzacz, krztusi się mimo dodanych papryczek chili, ale popija wodą i chce jeszcze. A Maksiowi też dopisuje apetyt. Co cieszy nas:) Bo jak dzieci najedzone to rodzice szczęśliwi:)
Pierwsze dni i noce w Jodhpur były baaardzo zimne. Teraz zrobiło się cieplej, przyjemniej. Łazimy sobie leniwie po okolicy i jest ok:) Przechadzając się spokojnie to tu to tam znajdujemy ciekawe miejsca. A to świątynię schowaną w zacisznym ogrodzie, a to mały sklepik z pamiątkami, gdzie dwóch chłopaków siedzi za stołem i szyje coś na maszynie do szycia, która ma chyba ze sto lat.

Na chwilę obecną odczucia nasze względem Indii są ambiwalentne. Raz zachwycają innym razem potrafią nieźle wku... zirytować;)

A teraz zapraszam serdecznie do całkiem fajnego pokazu zdjęć:)
Głośniki na fulla, jest hit prosto z ekranów kin:) a co!

5 komentarzy:

.m. pisze...

Szacunek za taką wyprawę z dwójką dzieci! ;).

Ps. Szczęśliwego Nowego Roku!

Ada, Grześ, Nela i Olaf pisze...

Na Goa polecamy Wam Mandrem - Dunes Holiday Village, bylismy w skladzie 3 doroslych i 4 dzieci i bylo super. Jak uda mi sie uzupelnic blog, podesle Wam link.
pozdrowki,
ada

owca pisze...

W Indiach trzeba nabrać dystansu do wszystkiego i zapomnieć o logice... Tam jej nie ma :-)
np. w hostelu pytamy o pokój z klimatyzacją. Oczywiście jest taki i oczywiście dużo droższy od tego w którym jest tylko fan :-) Klima jednak nie działa... Pytamy obsługę czy o tym wiedzą. Tak, wiedzą... ale przecież klima jest ... W czym problem? :-)

Anonimowy pisze...

Ja bym raczej powiedziała, że Indie mają swoją logikę, tylko nieczytelną dla nas, Europejczyków :) I to nas tak drażni i wybija z rytmu. Dlatego trzeba się zrelaksować, shanti shanti itd. Pamiętam pierwsze wrażenie z ruchu ulicznego w Kalkucie, który wydawał się nam uosobieniem idealnego chaosu. Po trzech dniach jazdy miejscowymi taksówkami, zaczęliśmy odkrywać, że oni jednak mają swoje zasady, których się trzymają.... ;-)

Rajscy w Azji pisze...

Witajcie! tym razem my zaglądamy do was;-)... i podziwiamy waszą wyprawę, piękne spostrzeżenia z którymi się zgadzamy w 100% Czy w drodze na Goa planujecie się zatrzymać w Mumbaju? Może jakieś spotkanko? Rajscy

Prześlij komentarz