wtorek, 29 stycznia 2013

Kolacja polsko polska - dzień 49

Znów byliśmy na szopingu, to jest to, co mańki kochają najbardziej. Kupiliśmy patelnię, to wniosło całkiem sporo do naszego życia, a dokładnie smród spalenizny następnego ranka jak zapragnąłem jajecznicy. Ech...
Pokręciliśmy się trochę po miasteczku. W międzyczasie zorientowaliśmy się, że Gabryś jest o jednym bucie. W sumie to i dobrze, bo już powoli z nich wyrastał, więc szoping powiększył się o sklepy obuwnicze. Od dziś nasz synek jest szczęśliwym posiadaczem butów typu krokodyl, dizajn baj Angry Birds;)

Przez długi czas nie spotykaliśmy w Indiach polaków, aż tu nagle kilka dni temu poznaliśmy parę rodaków. Do tego naszymi sąsiadkami są teraz dwie odjechane kobiety. Matka i córka, od kilku lat przyjeżdżają na Goa zwykle na kilka miesięcy. Starsza pani jest niesamowita, nie chcę zgadywać jej wieku, ale jest sporo po 70tce. Jest żywym zaprzeczeniem tego, co w Polsce jest stereotypem starości. Oczytana, radosna, aktywna i z poczuciem humoru. Biega za naszymi chłopakami bawiąc się w berka. Dzieciaki są zachwycone, nie dają sąsiadkom spokoju. A i my jesteśmy zadowoleni, bo zawsze można po sąsiedzku trochę pogadać.

Wykorzystując fakt, że jest nas taka ekipa wybraliśmy się razem na biesiadę. Wylądowaliśmy w knajpie, pizza, piwko i ciekawe opowieści. Jedną z nich była historia szwajcarskiej rodziny, która od 8 lat jest w ciągłej podróży. Jeżdżą po świecie samochodem. Rok temu przez kilka miesięcy mieszkali tu na Goa w skleconym własnoręcznie szałasie na plaży. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że mieli ze sobą pięcioro dzieci, które rodziły im się po drodze.
I tak sobie myślę, że ja ze swoją rodzinką jestem bardzo przeciętnym turystą.

>> FILMIK O TYM, JAK KUPIĆ CUKIER W INDIACH (pójść do sklepu) <<


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz