środa, 16 stycznia 2013

Lecimy na GOA! - dzień 36

Wczoraj wieczorem nie było możliwości skorzystania z internetu i w związku z tym poszliśmy wcześnie spać. Przymusowa abstynencja od sieci spowodowała super wyspanie się;)
Słowa te piszę tysiące metrów nad ziemią, za godzinę lądujemy na Goa. Ciekawostką tego lotu jest to, że Gabryś po raz pierwszy w życiu ma swoje miejsce w samolocie. Chłopak tak szybko rośnie, że ma już ponad dwa lata, i sobie siedzi jak hrabia:) Różnica charakterów naszych bąków jest taka, że Maks w wieku Gabrysia nie mógł usiedzieć nawet chwili na miejscu. Trzeba było wyczyniać cuda i cudawianki, naklejki i rysowanki, słowem stawanie na głowie. A Gabryś? Po prostu siedzi spokojnie i przegląda ofertę zabawek w katalogu linii lotniczych IndiGo.
Wróćmy jednak na chwilę do wczorajszego wieczoru. Dorotka z Gabrysiem kładli się już spać. Maksio stwierdził, że burczy mu w brzuszku, więc poszliśmy we dwóch wrzucić coś na ząb. Weszliśmy do restauracji, którą już wcześniej miałem na oku. Wystrój, obsługa naprawdę na wysokim poziomie, a ceny jak z podłego baru. Maksiu zjadł smaczną kolację a mnie naszło pewnie przemyślenie. Trochę mi szkoda, że już stąd wyjeżdżamy. Ahmedabad to jedno z tych miejsc, gdzie od razu poczuliśmy coś w rodzaju pozytywnych wibracji, że to miasto chce dać się poznać i polubić. Nic właściwie nie zobaczyliśmy oprócz szybkiej wizyty nad brzegiem rzeki, żeby obejrzeć wspomniane latawce. Ale przez ten tak krótki czas ludzie okazali nam tyle sympatii, uśmiechu i zainteresowania, że po prostu żal było ruszać w dalszą drogę.

A oto spóźnione zdjęcie z Międzynarodowego Festiwalu Puszczania Latawców. Nie mamy dobrego sprzętu, więc widać około 10% latawców. Przykro nam;)



***

Całonocne poszukiwania fajnej miejscówki przyniosły taki efekt, że z lotniska od razu bierzemy taksówkę na plażę Agonda. W samochodzie chłopaki mieli krótką drzemkę. Dało im to energetycznego kopa na wieczorne bieganie po plaży. Reakcja synków na piach i wodę? Maks super szczęśliwy, tarzał się jak zwierz jakiś, biegał, piszczał, mega szaleństwo. A Gabryś? Płacz, wściekłość, niezadowolenie. Ciągle chciał na ręcę, żeby ktoś go zabrał na neutralny grunt, byle dalej od plaży. No cóż, będzie się musiał chłopak przyzwyczaić, bo jednak trochę tu zabawimy:)
Plażowanie uroczyście uważam za rozpoczęte!

TU KLIKNIJ ABY OBEJRZEĆ ZACHÓD SŁOŃCA NA GOA:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz