poniedziałek, 21 stycznia 2013

Czy Maks zjadł kalmara? - dzień 41

Dziś pomknęliśmy na targ do Canacona. Byliśmy bardzo ciekawi cen warzyw, ryb i krewetek, ponieważ jesteśmy żarłoki. Mając już płytę grzewczą i garnek możemy coś upichcić.
I tak sobie chodzimy po tych straganach. Oglądamy mini rekiny, owoce morza i inne nieznane nam stworzonka. W pewnym momencie jedna sprzedawczyni woła do Maksia i pokazuje mu kalmary. Nie chcemy kupić całej sterty, którą usilnie próbuje nam sprzedać, lecz bierzemy jedną sztukę na próbę. Tak na marginesie dwa lata temu Maksio zajadał się tymi żelkami w Tajlandii i byliśmy bardzo ciekawi czy dalej mu smakują. Ja i Dorotka nie jesteśmy fanami kalmarów.
Idziemy sobie dalej, w pewnym momencie mój wzrok pada na gdaczące kury, tuż obok stoi pan z wagą, stołem i wielkim nożem. Wysyłam dzieci i żonę żeby sobie gdzieś pochodzili. A sam zamawiam jednego kurczaka. Wszystko dzieje się na moich oczach. Dla mnie czyli mieszczucha jest to pasjonujący widok. Dziś na obiad będzie rosół. Świeżości tego mięsa nie mogę podważyć.

 - tato kup mi kraby! to będzie na dzisiaj mój obiad! - krzyczy Maks

 w prawo ryby, w lewo krewetki, na wprost kalmary, a zapach taki, że nie do wiary!

 wór krewetek za 12zł

 czy mnie oczy nie mylą? to chyba mini rekiny...?

 manio wącha zioła:)

pani instruuje Maksia, jak otwiera się muszle, żeby dobrać się do mięska:)


O tym jak wygląda indyjski cheeseburger oraz o gotowaniu kalmara dowiesz się oglądając poniższy film:

>>TU KLIKAMY, ŻEBY OBEJRZEĆ<<

A na koniec tytułowe pytanie: Czy Maks zjadł kalmara?;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz