czwartek, 14 lutego 2013

No bez plaży się nie da! - dzień 64

Trzy dni. Tyle wytrzymaliśmy bez plaży haha. Umęczeni zwiedzaniem ruszamy się trochę dosmażyć, bo przecież miesiąc na Goa to dla nas za mało.
Wyruszamy na Thottada Beach oddaloną o 7km od Kannur. Dojazd tam nie jest łatwy ze względu na barierę językową, ale jakoś na migi dajemy radę haha. Jedziemy lokalnym autobusem, miejscowi spoglądają na nas jak na przybyszów z kosmosu, ale to już norma. Kierowca w pewnym momencie daje znak ręką, że to już tutaj. Wysiadamy, jeszcze tylko parę minut tuk tukiem od głównej drogi i jesteśmy na miejscu. A tam? ZERO cywilizacji, palmy, chaszcze jakieś. Na pięknej, dzikiej i dziewiczej plaży jesteśmy totalnie SAMI. Nic tylko rozpalić wieczorem ognisko, rozbić namiot i spać pod rozgwieżdżonym niebem...


tuk tukiem na...

... dziką i dziewiczą plażę

Posiedzieliśmy tam kilka godzin i wróciliśmy do Kannur. Na miejscu zastaliśmy totalnie zablokowane miasto ze względu na procesję. Próbowałem dowiedzieć się, co jak i dlaczego, jednak nikt nie potrafił udzielić mi odpowiedzi. Znów ta bariera językowa. A w sieci też nie znalazłem nic na temat tego wydarzenia... a szkoda, bo na pewno jest to bardzo interesujące. Jeśli ktoś wie coś więcej na ten temat, odzywajcie się:) Jedyne co wiem, to że ma to związek z handlarzami (bo większość sklepów tego dnia była zamknięta) i jakimś protestem (chyba).
Oto fotki:





2 komentarze:

ambiwalencja pisze...

Panie na zdjęciu z parasolkami wyglądają jak sufrażystki:) ale poza tym bez Twojej podpowiedzi oscylowałabym w kierunku jakiegoś święta,w innej części świata nawet karnawału:D piękne i spokojne mają tam protesty( o ile to to),moglibyśmy co nieco przejąć od nich i też wyjść na ulice.Powodów w Polsc enie zabarakło:)

Kafi pisze...

Z tego co wiemy w Indiach zaczął się karnawał. U nas na Goa kilka razy dziennie chodzą z bębnami i świętują.

Prześlij komentarz