Morza szum, nietoperzy skrzek, zlota plaza posrod palm... Bo chyba tak mozna opisac te wyspe...
Jednak dlugo nie usiedzimy w jednym miejscu. Pakujemy dzieciaki na plecy i idziemy przed siebie. Dorotka Gabiego w nosidlo ergo a ja Maksia w chuste wiazac ja sposobem tybetanskim (fajnie brzmi, co?;) Tak uzbrojeni udajemy sie do oddalonego o dobre pol godziny marszu miasteczka Tekek.
Wedrujemy w pocie i znoju az tu nagle slyszymy przerazliwy pisk. Zadzieramy glowy do gory a tam na drzewie az czarno od nietoperzy. Azjatyckie gacki olbrzymie musialo cos obudzic. Co? Nie wiemy. Spogladamy na inne drzewa. Tam tez czarno od wiszacych do gory nogami krwiopijczych ssakow. Tyle ze tamte spokojnie spia. Skojarzenie z filmem "Ptaki" jest nieuniknione:)
Moze jeszcze slow pare o wyspie. W przewazajacej czesci jest bardzo gorzysta, pokryta dzungla. Wzdluz plazy wykarczowany jest waski pas drzew. Mozna wiec powiedziec, ze mieszkamy na skraju dzungli i obcujemy z natura:) Ma to tez swoje konsekwencje - czesto mozna spotkac ogromne jaszczurki (w tym miejscu chcialbym pozdrowic babcie Grazynke, bo te jaszczurki to smierdzace warany). Metrowe gady przechadzaja sie tu i owdzie. Zrobic zdjecie jest trudno, bo plochliwe to bestie i szybko czmychaja w zarosla. Co chwila stada malp wyskakuja na droge. No i trzeba uwazac na duze weze, bo tez ich tu calkiem sporo.
Gdy zamawiamy rybe to Maksio zawsze dokarmi paletajace sie wszedzie koty. Slowem pelen zwierzyniec:)
Wracajac do tematu dzisiejszej wycieczki. W Tekek znalezlismy fajna mala knajpke, gdzie mozna zjesc smazone banany, spring rolls, pyszne paczki z ciasta bananowego i wiele innych smakolykow. Co tez z radoscia czynimy:)
Czas wracac... Decydujemy sie na taksowke wodna, jest to zwykla motorowka, ktora za oplata kursuje pomiedzy plazami. Super trafiony wybor, bo w 5 minut docieramy spowrotem na nasza plaze, i radocha dla Maksa, bo lodz motorowa pedzi podskakujac na falach:)
No i karmienie rybek z pomostu. I chillout generalny:)))
Jednak dlugo nie usiedzimy w jednym miejscu. Pakujemy dzieciaki na plecy i idziemy przed siebie. Dorotka Gabiego w nosidlo ergo a ja Maksia w chuste wiazac ja sposobem tybetanskim (fajnie brzmi, co?;) Tak uzbrojeni udajemy sie do oddalonego o dobre pol godziny marszu miasteczka Tekek.
Wedrujemy w pocie i znoju az tu nagle slyszymy przerazliwy pisk. Zadzieramy glowy do gory a tam na drzewie az czarno od nietoperzy. Azjatyckie gacki olbrzymie musialo cos obudzic. Co? Nie wiemy. Spogladamy na inne drzewa. Tam tez czarno od wiszacych do gory nogami krwiopijczych ssakow. Tyle ze tamte spokojnie spia. Skojarzenie z filmem "Ptaki" jest nieuniknione:)
Moze jeszcze slow pare o wyspie. W przewazajacej czesci jest bardzo gorzysta, pokryta dzungla. Wzdluz plazy wykarczowany jest waski pas drzew. Mozna wiec powiedziec, ze mieszkamy na skraju dzungli i obcujemy z natura:) Ma to tez swoje konsekwencje - czesto mozna spotkac ogromne jaszczurki (w tym miejscu chcialbym pozdrowic babcie Grazynke, bo te jaszczurki to smierdzace warany). Metrowe gady przechadzaja sie tu i owdzie. Zrobic zdjecie jest trudno, bo plochliwe to bestie i szybko czmychaja w zarosla. Co chwila stada malp wyskakuja na droge. No i trzeba uwazac na duze weze, bo tez ich tu calkiem sporo.
Gdy zamawiamy rybe to Maksio zawsze dokarmi paletajace sie wszedzie koty. Slowem pelen zwierzyniec:)
Wracajac do tematu dzisiejszej wycieczki. W Tekek znalezlismy fajna mala knajpke, gdzie mozna zjesc smazone banany, spring rolls, pyszne paczki z ciasta bananowego i wiele innych smakolykow. Co tez z radoscia czynimy:)
Czas wracac... Decydujemy sie na taksowke wodna, jest to zwykla motorowka, ktora za oplata kursuje pomiedzy plazami. Super trafiony wybor, bo w 5 minut docieramy spowrotem na nasza plaze, i radocha dla Maksa, bo lodz motorowa pedzi podskakujac na falach:)
No i karmienie rybek z pomostu. I chillout generalny:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz