Niedzielny poranek byl zaskakujaco spokojny, szykowalismy sie jakby na wyjscie do parku, tylko plecaki takie duze;)
Powiem szczerze, ze to cud, ze spakowalismy taka ilosc rzeczy do tak skromnego bagazu.
Juz w pociagu do Londynu zrobilo sie ciekawie. Zamawiajac bilety przez internet przypadkiem kupilismy je w wagonie, ktory nalezal do strefy ciszy. Powiem tylko, ze pozostali pasazerowie patrzyli na nas z nieukrywana sympatia...
Samo dotarcie na lotnisko bylo dla nas fizycznym wyczynem. Dwa duze ciezkie plecaki, dwa male, wozek i dwojka dzieci. Nasza nadwaga po kilkanascie kilo. Oj schudniemy w tej Azji schudniemy haha.
Samolot wystartowal, kolacje podano, spac sie chce niemilosiernie, lecz tej nocy nie bedzie nam dane czesto zmruzyc oczu...
środa, 14 września 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Maly ma najlepiej-wygodnie wyspi sie w lozeczku-prawie jak business class:D
Prześlij komentarz