środa, 14 września 2011

Poranne rzyganie - Dzien 2

Ech teraz dopiero moge powiedziec, ze wyrabani jestesmy. 12 godzin lotu z dwojka dzieci to nie bulka z maslem. Gdyby zsumowac te urywane drzemki to wyszloby nam moze ze dwie godziny snu. Po sniadaniu Maksiu stwierdzil, ze zle sie czuje i solidnie zwymiotowal na Dorotke. Swietny prezent tuz przed ladowaniem;)
Na lotnisku szybko obczailismy skad odjezdzaja autobusy aby jak najpredzej udac sie w kierunku KL, a dokladnie China Town. Tam chwilke zajelo nam znalezienie noclegu.
Zimny prysznic i spac! (Tylko jak tu spac jak Maksio hasa i hasa ech...)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz