poniedziałek, 15 czerwca 2009

Cape Verde - tydzien w "Zlotej Klatce"

No stress - czyli Archipelag Wysp Zielonego Przyladka...

Jak juz co roku postanowilismy pojechac na wakacje, w planie byla Azja poludniowo-wschodnia, glownie Malezja, w sumie to myslelismy tez o Kubie, lecz cos mi ciagle nie pasowalo. Balem sie troche kilkunasto godzinnego lotu z polrocznym Maksiem. Spojrzalem wiec na nasza wielka mape swiata, ktora wisi nad biurkiem i popadlem w zadume...:)
Moje oko spoczelo na Cape Verde, niewiele ponad 5 godzin lotu, goracy klimat. Szybko sprawdzilismy loty i hotele, nasz wybor padl na Riu Garopa na wyspie Sal, tydzien all inclusive, piec gwiazdek, a co:) I tak 27 stycznia 2009 polecielismy z biurem Thomson daleko na poludnie;)
Wrazenia z samolotu, hmm... moglbym nawiazac tu do Mickiewicza, czyli po prostu dziady (ciekawe czy sam o sobie bede tak mowil za paredziescia lat, jak dozyje rzecz jasna;). Bylo tylko kilka osob w podobnym nam wieku. Maksio pieknie zniosl podroz, jadl, spal, bawil sie na kolanach albo zwiedzal ze mna samolot i poznawal babcie i dziadkow;)
Normalnie nie poznalem swojego syna, sekunde po wyjsciu z samolotu zaczal sie na glos smiac, jak nigdy! W ogole zaczal wydawac same pozytywne dzwieki. Transfer z lotniska i zameldowanie przebieglo bardzo sprawnie. Zostalismy zaobraczkowani zielonymi bransoletkami...
Pierwszy dzien troche nas rozczarowal, po prosu wypizd, zimny wiatr, niebo zachmurzone, nie ma szans na wyjscie wieczorem lub rano w samym podkoszulku. Pozniej juz sie troche rozpogodzilo i zrobilo sie cieplej. Nie chcialbym byc zle odebrany, ze mi sie w glowie poprzewracalo czy cos, ale troche nie tego oczekiwalismy. Wyobrazalem sobie Maksia lezacego w samej pieluszce w cieniu palmy na plazy (podobny obrazek widzialem na Ao Nang w Tajlandii). A tu nie, zimny i przenikliwy wiatr, w cieniu zimno, trzeba maluszka opatulac, a w sloncu boje sie, ze mu tym afrykanskim sloncem spale skore... Oczywiscie smarujemy go kremem z filrtem 50+
Co do samej wyspy Sal. Jest ona niczym skrawek pustyni na srodku oceanu. Widoki, ktore tu ogladamy sa zupelnie rozne od soczystej zieleni Tajlandii. Wszedzie dookola piach, az po horyzont.
Jesli chodzi o hotel, to po raz pierwszy jestesmy w takich luksusach (i pewnie po raz ostatni), zawsze wszystko byle jak, aby sie przekimac gdzies i zjesc w lokalnym barze. Tym razem chcielismy sobie chyba zapewnic troche poczucia bezpieczenstwa. Oczywiscie ze wzgledu na malenstwo.
Po mniej wiecej czterech dniach wreszcie sie zaaklimatyzowalismy, pogoda zrobila sie duzo lepsza, zaczelismy czuc sie jak na prawdziwych wakacjach!! Czas spedzamy sobie totalnie bezstresowo, sniadanko, opalanie przy basenie albo na plazy nad oceanem, jakis drink czy piwko, obiadek, znowu opalanie. Po prostu chillout:) albo raczej bardziej miejscowo: no stress!
Jedzonko w hotelu generalnie nie powala. Wszystkiego jest duzo, lecz nie idzie to w parze z roznorodnoscia. Dwa razy bylismy na kolacjach tzw tematycznych, pierwsza to jedzenie afrykanskie, druga to tradycyjne potrawy Cabo Verde. Tu tez przezylismy lekkie rozczarowanie. Sam siebie uwazam za fana smakolykow wszelakich... a czesto musialem najadac sie zwyklymi frytkami zeby nie czuc glodu. Do jedzenia tajskiego hen daleko... Chociaz byla jedna rzecz ktora wspaniale smakowala, ryby! Po prostu niebo w gebie:)
Miasteczko Santa Maria polozone jest ok kilometra od naszego hotelu. Wybralismy sie tam w polowie naszego wyjazdu. W sumie to pare domkow na krzyz oraz jeden wielki plac budowy, za kilka lat powstana tu nowoczesne osiedla, apartamenty, hotele. W ogole gdzie okiem siegnac widac zurawie... Jesli ktos narzeka na nadmiar gotowki to polecam kupno domu na Cape Verde. Na pewno bedzie to dobra inwestycja.
Porownujac ten wyjazd do naszego skromnego doswiadczenia podrozniczego moge powiedziec, ze to nie jest dla nas. Wakacje z zlotej klatce nie sa w naszym stylu. Slowo all inclusive juz nas nie podnieca. Rowniez pogoda jaka tam zastalismy nie spelnila do konca naszych oczekiwan. Wolimy jak jest parno i goraca. Dlatego nastepny kierunek to Azja Poludniowo Wschodnia:)

2 komentarze:

Artur pisze...

Mam nadzieje ze nie bedzie az tak zle tym razem:):) Jedziemy wraz z zona do tego samego hotelu:) tylko ze na poczatku kwietnia:) Dam znac ja wrocimy:) POzdrawiam serdecznie. PS. Podobaja mi sie opisy waszych wycieczek:) bardzo Ciekawe:) Artur.

marek pisze...

Witam, przypuszamy ze nie bedzie tak zle, poniewaz o tej porze nie ma juz takich wiatrow. My jechalismy na wariata nie sprawdzajac podstawowych informacji:)) W kwietniu ocean jest cieplejszy. Pozdrawiamy i zyczymy milych wakacji, czekamy na krotka relacje jak bylo:)

Prześlij komentarz